W połowie lutego 2016 Inspektorat Uzbrojenia podpisał dwuletnią umowę o wartości 8,9 mln zł z Zakładami Mechanicznymi Tarnów (ZMT) na dostawę 200 granatników rewolwerowych RGP-40, 6 przekrojów i 72 naboje szkolne, w ramach postępowania ogłoszonego w maju 2015. Zgodnie z zapisami kontraktu, pierwsza partia stu nowych konstrukcji miała trafić w ręce żołnierzy w październiku 2016, druga do sierpnia 2017. Jednak do tej pory żaden RGP-40 nie został odebrany przez Siły Zbrojne.

Umowa na dostawy 200 granatników rewolwerowych RGP-40 została podpisana w lutym 2016. Zakłady Mechaniczne Tarnów już wyprodukowały lub mogą skompletować całe zamówienie, ale mimo to do Wojska Polskiego nie trafiła ani jedna szuka tej broni. Jedynym użytkownikiem RGP-40 jest Policja, ale ta z kolei nie może z nich strzelać, bo nie ma do nich… amunicji specjalnej (dymnej i obezwładniającej)

Umowa na dostawy 200 granatników rewolwerowych RGP-40 została podpisana w lutym 2016. Zakłady Mechaniczne Tarnów już wyprodukowały lub mogą skompletować całe zamówienie, ale mimo to do Wojska Polskiego nie trafiła ani jedna szuka tej broni. Jedynym użytkownikiem RGP-40 jest Policja, ale ta z kolei nie może z nich strzelać, bo nie ma do nich… amunicji specjalnej (dymnej i obezwładniającej)

Warunkiem wypełnienia umowy z 2016 miało być zakończenie badań kwalifikacyjnych broni w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia (WITU). Wybrane losowo granatniki rewolwerowe miały oddać po 300 strzałów amunicją 40 mm x 46SR o niskiej prędkości wylotowej (LV, Low Velocity) i 40 mm x 51SR o średniej prędkości wylotowej (MV, Medium Velocity). Nigdy to jednak nie nastąpiło. Zahamowanie procesu wprowadzania broni do Wojska Polskiego wynika tylko i wyłącznie z… biurokratycznych zapisów. Granatniki są gotowe, wyprodukowane i czekają.

Rozwijany od dekady granatnik rewolwerowy RGP-40 przeszedł badania. Wielokrotnie prowadzono z niego ogień zarówno granatami 40 mm x 46SR o prędkości wylotowej 78 m/s, jak i 40 mm x 51SR o prędkości 120 m/s. Z broni wystrzelono daleko więcej nabojów, niż jest to wymagane podczas badań państwowych. Amunicja 40 mm MV nie jest jednak produkowana w Polsce. Do prób wykorzystywano zatem granaty balistyczne niemieckiego Diehl Defence, jak też specjalne wysokociśnieniowe naboje badawcze opracowane na zamówienie ZMT przez ZM Dezamet. Broń bez problemów zaliczyła wszystkie testy.

Tyle tylko, że na ostatnim etapie okazało się, że podczas badań państwowych musi być wykorzystywana… amunicja przyjęta do uzbrojenia przez siły zbrojne. O ile naboje 40 mm x 46SR są powszechnie używane na całym świecie, o tyle żadna armia (a przede wszystkim żadne wojska NATO) – poza kilkoma użytkownikami z jednostek specjalnych – nie wprowadziła amunicji 40 mm x 51SR. I to zahamowało całe badania, a tym samym proces przyjmowania broni do uzbrojenia.

Nie ma przy tym znaczenia, że granatniki RGP-40 były badane na produkcyjnych nabojach 40 mm x 51SR w maju 2015 w Niemczech. Inspektorat Uzbrojenia nie zgadza się jednak na zmianę przepisów. Niedługo zaś zaczną być naliczane producentowi kary umowne, za opóźnienia w dostawach sprzętu. Cała sytuacja jest kuriozalna, ale dobrze pokazuje, jak nadmierna biurokracja całkowicie blokuje wprowadzanie broni do uzbrojenia.

Granatniki RGP-40 na końcowym etapie montażu. Rozwój tej konstrukcji rozpoczął się dekadę temu, pomimo rozpisanego postępowania, które wcale nie promowało rodzimej broni, ZMT udało się pokonać wielu rywali i uzyskać w 2016 zamówienie. Ze względów biurokratycznych nie mogą jednak dostarczyć broni do Wojska Polskiego

Granatniki RGP-40 na końcowym etapie montażu. Rozwój tej konstrukcji rozpoczął się dekadę temu, pomimo rozpisanego postępowania, które wcale nie promowało rodzimej broni, ZMT udało się pokonać wielu rywali i uzyskać w 2016 zamówienie. Ze względów biurokratycznych nie mogą jednak dostarczyć broni do Wojska Polskiego

Trzeba dodać, że warunek, aby amunicja była wprowadzona do uzbrojenia Wojska Polskiego, jest przy tym całkowicie logiczny i uzasadniony! Tworzący przepisy doskonale rozumieli, że broń i amunicja to system nierozerwalnie ze sobą związany. A zatem, zanim do sił zbrojnych trafi określony rodzaj uzbrojenia, wpierw musi zostać opracowana lub kupiona stosowna amunicja. Tak to działało w Wojsku Polskim od lat.

Zanim opracowano pistolet WIST-94 (niezależnie od jego oceny), już w 1990 skonstruowano rodzime naboje 9 mm x 19 wprowadzone jako wz. 93; w 1996 w ramach programu Granulit stworzono polskie 5,56 mm x 45 do przyjętego rok później do uzbrojenia karabinka wz. 96 Beryl; karabin maszynowy UKM-2000 powstawał od 1998 w ramach pakietów projektów celowych 7,62 mm uniwersalny karabin maszynowy UKM-2000 z kompletem amunicji 7,62 mm x 51, a stosowne naboje opracowano w ramach projektu Rubid (choć prace nad samą amunicją rozpoczęły się w Mesko w 1995); warto też przypomnieć, że rozwój amunicji 40 mm x 46SR i granatników jednostrzałowych – samodzielnego GSBO-40 i podwieszanego GPBO-40 – odbywał się w ramach programu pod kryptonimem System Broni i Amunicji Obezwładniającej kalibru 40 mm (SBAO-40)!

Tymczasem w ostatnich latach ten system zawodzi. Nie ma amunicji do nowych wieżowych moździerzy samobieżnych i samobieżnych armatohaubic, ten sam problem dotyczy także broni strzeleckiej. Wina całkowicie leży tutaj po stronie Wojska Polskiego, a raczej organów planistycznych, które najwyraźniej zapomniały, że najpierw opracowuje się i wdraża amunicję, a dopiero później do niej tworzy systemy uzbrojenia.

W ZMT na żołnierzy czekają drewniane skrzynie skompletowanych RGP-40. Od tego roku ZMT zdecydowały się zaproponować wojsku broń dostarczaną w estetycznych skrzyniach z tworzywa sztucznego, dostarczanych przez spółkę Castelior

W ZMT na żołnierzy czekają drewniane skrzynie skompletowanych RGP-40. Od tego roku ZMT zdecydowały się zaproponować wojsku broń dostarczaną w estetycznych skrzyniach z tworzywa sztucznego, dostarczanych przez spółkę Castelior

Przypadek granatnika rewolwerowego RGP-40 jest przy tym szczególny. Najpierw okazało się, że nie działa on poprawnie na dotychczasowej amunicji 40 mm x 46SR, ze względu na konstrukcje frezowanej łuski. Stąd w komplecie znalazł się drewniany wybijak do wypychania zakleszczonych łusek z komór nabojowych bębna. Wymusiło to na producencie nabojów, ZM Dezamet, zmiany – łuska nowych granatów 40 mm x 46SR ma być od 2018 już tłoczona. Teraz wszystko stanęło z powodu braku amunicji 40 mm x 51SR i trudno wyobrazić sobie, jak sprawa się zakończy. Zwłaszcza, ze ZM Dezamet obecnie nie zajmuje się opracowaniem nabojów tego typu.

Co więcej, śledząc krok po kroku jak wyglądała procedura dialogu technicznego na granatnik rewolwerowy, a następnie postępowania – mimo, że wcześniej stworzono w kraju  własny model! – pokazuje, że system nie działa. Po etapie dialogu Inspektorat Uzbrojenia dopisał bowiem do specyfikacji broni zasięg 800 m, co oznaczało zasilanie broni także amunicją średniej prędkości wylotowej. Dlatego z dużej liczby potencjalnych oferentów pozostało jedynie trzech, a następnie dwóch. Należy się przy tym cieszyć, że tarnowski RGP-40 konstruowano na wyrost, aby mógł strzelać także nabojami o wyższym ciśnieniu. W pierwotnych planach broń miała być zasilana tylko nabojami 40 mm x 46SR o niskiej prędkości wylotowej.

Po raz kolejny, tak samo jak w przypadku karabinka MSBS-5,56K, jedyna nadzieja w nowo utworzonych Wojskach Obrony Terytorialnych (WOT). Dzięki decyzji nr 92/MON ministra obrony narodowej z 28 kwietnia 2017 w sprawie pozyskiwania sprzętu wojskowego Wojsk Obrony Terytorialnej, ten rodzaj sił zbrojnych uzyskał możliwość samodzielnego wykonywania prób nowego uzbrojenia i sprzętu. W pierwszej kolejności ma on pochodzić od rodzimych producentów, chyba, że nie będą mieli możliwości zrealizowania dostawy. WOT pełni też sam dla siebie rolę gestora, choć formalnie zakupy prawdopodobnie będą realizowane przez… Wojska Specjalne, a konkretnie jednostkę JWN (jak w przypadku dostaw moździerzy komandoskich LRM vz. 99 ANTOS dla wojsk aeromobilnych).

Obok broni bojowej, w ramach umowy z Inspektoratem Uzbrojenia, wykonano też przekroje granatników RGP-40. Będą one wykorzystywane do nauki obsługi broni

Obok broni bojowej, w ramach umowy z Inspektoratem Uzbrojenia, wykonano też przekroje granatników RGP-40. Będą one wykorzystywane do nauki obsługi broni

Wojska Obrony Terytorialnej zainteresowane są dostawami ponad 500 półautomatycznych granatników rewolwerowych RGP-40. Jedna broń tego typu ma trafić do każdej drużyny WOT. To wartość ponad dwukrotnie wyższa, niż zamówienie z 2016 dla Wojsk Lądowych. Ponieważ Wojska Obrony Terytorialnej nie są skrępowane ograniczeniami postępowania, a sam granatnik jest konstrukcją, która – jak MSBS-5,56K – ma za sobą badania wstępne (zakładowe) i certyfikujące, to bez problemu może być kupowana. Dla WOT, bo dla reszty Wojska Polskiego już nie. To kolejny absurd całej sytuacji.

Prace nad granatnikiem, jeszcze jako bronią powtarzalną (stąd pierwotna nazwa Rewolwerowy Granatnik Powtarzalny kalibru 40 mm) rozpoczęły się w 2007, w ramach projektu finansowanego przez ówczesne Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Konstrukcja powstawała we współpracy z Wojskową Akademią Techniczną, ze strony uczelni w jego projektowanie byli zaangażowani m.in. Józef Gacek, Wojciech Koperski, Ryszard Woźniak i Mirosław Zahor. Konstruktorem prowadzącym ze strony OBR SM Tarnów (obecnie część ZMT) był Zbigniew Wójcik, wspomagany przez Wiesława Łabno i Tadeusza Świętka.

W toku rozwoju broni, ze względów bezpieczeństwa, wprowadzono półautomatyczny mechanizm działania broni. Oznacza to, że zwolnienie zatrzasku bębna i jego obrót z załadowanym nabojem nie następuje od razu w chwili strzału, ale gdy ciśnienie gazów osiągnie poziom oznaczający, że pocisk opuścił lufę, a nie utknął w jej przewodzie. W 2008 powstał powtarzalny model, w 2009 dwa półautomatyczne już prototypy, w 2010 kolejne dwa granatniki partii próbnej, a w 2013 pięć granatników partii wdrożeniowej. W tym samym roku Rejonowe Przedstawicielstwo Wojskowe, dokonało ich odbioru i potwierdziło spełnienie przez broń założeń taktyczno-technicznych.

Lufy 40-mm granatników rewolwerowych podczas montażu, jak widać gdyby nie czysto biurokratyczne opóźnienia, całe zamówienie na broń mogłoby zostać zrealizowane w terminie / Zdjęcia: Remigiusz Wilk

Lufy 40-mm granatników rewolwerowych podczas montażu, jak widać gdyby nie czysto biurokratyczne opóźnienia, całe zamówienie na broń mogłoby zostać zrealizowane w terminie / Zdjęcia: Remigiusz Wilk

W 2014 pięć wdrożeniowych granatników rewolwerowych zostało wyczerpująco przebadane przez WITU. Potwierdzono też żywotność granatnika na poziomie 5 tys. strzałów, przy czym największy nastrzał osiągnięto z podczas prób to 2524 strzały. Sprawdzono też energię odrzutu podczas prowadzenia strzelań z ręki amunicją LV i MV. Za graniczną wartość uznano 30 J, gdy dla nabojów o niskiej prędkości uzyskano 7 J, a dla testowych, wysokociśnieniowych – 17 J.

Granatnik rewolwerowy RGP-40 jest indywidualną bronią strzelecką zasilaną amunicją 40 mm x 46SR LV i 40 mm x 51SR MV. To konstrukcja półautomatyczna, zasilana z bębna nabojowego mającego sześć komór nabojowych. Wyposażono ją w komplet szyn montażowych na osłonie lufy, uniwersalną szynę nad bębnem do osadzania celowników optoelektronicznych, chwyt przedni połączony z dwójnogiem, jak i kolbę o regulowanej długości wysunięcia stopki.

RGP-40 może strzelać pełną gamą amunicji – od odłamkowej przez wielozadaniową (przeciwpancerno-odłamkową), po specjalną – dymną, oświetlającą czy niezabijającą. Przy prowadzeniu ognia granatami 40 mm x 46SR zasięg wynosi 350-400 m, zastosowanie amunicji 40 mm x 51SR zwiększa go do 700-800 m. Szybkostrzelność praktyczna broni wynosi 12 strz./min., a żywotność 5000 strzałów. RGP-40, oprócz rumuńskiego celownika kolimatorowego IOR OS-40 GL, zgodnie z wymaganiami Wojska Polskiego jest też wyposażona w zapasowy celownik mechaniczny, mocowany na bocznej szynie.